Czas na motyle
Te motyle pojawiły się nagle
Znikąd
Otoczyły mnie śmiało i odważnie, niektóre wręcz bezczelnie
Łaskotały skrzydłami moje rozpłomienione policzki
Obsypując złotym pyłem zdumione oczy
Trzepotałam więc niedowierzającymi rzęsami
A kąt oka zaokrąglił się niemiłosiernie
Z źrenic wyjrzała zaciekawiona fabuła mojego życia,
żeby z motylich pyłków i ich fusów
dokładnie zbadać zbliżającą się przyszłość
Tak
Teraz będzie pięknie i kolorowo
Nastał czas motyli
Mój czas
Zawyrokowała
Sztuka sprzątania
Najpierw biurko.
Trzeba rozgarnąć wczorajszy dzień.
Żeby dostać się do zmęczonych okularów.
Teraz papiery. Dużo papierów.
Na jedną stronę maszerują pilne, na drugą ciężko opadają ważne.
I co dalej?
Teraz półki z książkami.
Uwaga! Zasadzka!
Trzeba omijać te ulubione grzbiety!
Bo skończy się dramatem pośpiesznego czytania!
To grozi bezbolesnym utonięciem
w przepastnych dolinach bystrych rzek czytelniczych wspomnień!
Na szczęście poukładałeś mi życie.
Wchodzę spokojna w twój świat.
Tylko raz
Chyba trzymałam się chmury
Wokół mnie sączyła się niebiańska cisza
Sunęłam w ażurowe tunele
Wspinałam się ku pozłacanym szczytom
Ześlizgiwałam na błękitne szlaki cumulusów
Nagle
Droga bez końca dobiegła końca
Serce znowu nabrało przyzwoitości
Krew spoważniała
Tylko dłonie dalej cicho żądały radości
To dobrze, że znów widzę niebo nade mną
Poczekam
Może kiedyś wrócę do ciebie
Powroty
Wiem czego szukam
Krążę spokojnie
I wracam niecierpliwie
Przecież gdzieś tutaj jestem
Chodzę spokojna w ciepły spełniony dzień
Ciągle zaglądam do kolorowych szyb Grodzkiej
Przebiegam wspomnieniem po torach Szewskiej
Czekam na to drżenie
Pochłoń mnie maszyno marzeń
Wrzuć mnie we wczorajszy dzień
Zakręć mną na zawsze, bo
Nie chcę już wracać do siebie
Nie chcę tęsknić
Poszukaj mnie może na Floriańskiej albo Krakowiaków
i Górali
Przecież gdzieś tutaj już jestem, ta wcześniejsza,
piękniejsza, szczęśliwsza
Zaklinam się, że znowu tutaj wrócę,
Będę cię ciągle męczyć
Albo siebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz...