Spotkanie z poezją - Piotr Durak
Do Jana
Usiądziesz pod swą lipą w czarnoleskim sadzie,
Na zielonej murawie odpoczniesz zmęczony
Wsłuchując się w śpiew ptaków, z życiem pogodzony
Stworzysz tęczę poezji na nieba obrazie.
Świat, który uczył Ciebie do ludzi dystansu,
Broda Twoja spleciona z doświadczeniem wieków
Spokojna, choć szukałeś u Stoików leku
Na życie godne Ciebie - Króla Renesansu.
Lecz czemu wciąż na świecie nie masz równowagi,
W tym życiu gdzie raz szczęście, raz smutek być musi
Czyśmy w obliczu śmierci i Boga tak mali,
Że, choć Twój pomnik stale uczył nas rozwagi
Twoją rzeczpospolitą nieprzyjaciel zdusił...
Nie porzucaj nadzieje... Bądźmy więc wytrwali!
Pokolenie
teraz już nie ma o co walczyć
wystarczy tylko wyciągnąć rękę
i mamy wszystko w ilości większej
niż mógłbyś sobie to wyobrazić
i mamy miłość i mamy brata
i słońca wielkiej wiary blask
teraz już nie ma za czym gonić
życie to tylko garstka piasku
dzierżona nieopatrznie w dłoni
małego dziecka w klatce czasu
sekundy lata uciekają
niechybnie gdzieś między palcami
teraz nie ma przed czym uciekać
więc wychodzimy samotni szczerzy
nie patrząc na to czy ktoś uwierzy
czy kłamstwem plunie nam w jasną twarz
więc uciekamy do światła lampy
żeby zabijać próżnię - jak ćmę
myśmy wierzyli miłość to miłość
wiara jest wiarą a śmierć to śmierć
myśmy ufali kształtom przedmiotów
nawet gdy we mgle rozmyta treść
czyniła echo naszego głosu
ulotnym wrzaskiem
Remedium
Kiedy w końcu przyjdzie mi umrzeć
kiedy wszyscy odstąpią ode mnie
Ty odejdziesz i wiary mi braknie
zadrży serce nazwane kamieniem
kiedy nawet swą duszę zaprzedam
i nie będzie światła i miłości
a nadzieja pozostanie słowem
wiatr owieje mi głowę oddechem
martwym jak widok miasta
na starej pocztówce
Kiedy nawet przyjdzie mi zniknąć
i zostawić tu miłość i szczęście
kiedy Bóg zapuka mi w okno
i uśmiechnie się do mnie łagodnie:
Miałeś rację, mówiąc, że mnie nie ma
lecz choć żyłeś beze mnie - mi powie -
ciągle czułeś ten dotyk bieli piór na dłoni
ciągle poszukiwałeś i byłeś mi cenny
Kiedy wstanę aby już nie walczyć
tylko by się spokojnie ułożyć
i zabraknie słów by opisywać
i zabraknie myśli aby tworzyć
Kiedy wreszcie nic już nie będzie
nawet żadnej cienistej alei
i tuneli i trąb jerychońskich
i tych murów i krat dookoła
ani kobiet tańczących w bieli...
Powiem tylko słowo dziękuję
i odejdę tak jak się znika
z wnętrz gdzie orkiestra gra zawsze do końca
gdzie tańczą i się bawią i nie zauważą
I wesoły wymknę się chyłkiem
a śmierć będzie już tylko wspomnieniem
wiatr kurz wmiecie na moje miejsce
puste krzesło zajmie ktoś inny
tylko sztuką będzie być cieniem
gdy nadejdzie nowy wschód słońca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz...